Opowiadanie. ♥
Spotkali się tak jak codziennie w parku, na tej samej ławce, o tej samej
godzinie. Tylko, że dziś nie było tak jak zawsze, nie przywitali się
buziakiem, nie przytulili się do siebie. Było jakoś ponuro,
liście spadały z drzew, wiał zimny wiatr. Usiedli na ławce, nie odzywali
się do siebie przez jakieś 10 minut, aż w końcu Ewa zapytała: -Masz zamiar
jeszcze dłużej to ciągnąć? Skoro mi nie wierzysz to od razu powiedz pa, i
daj sobie ze mną spokój! Sebastian odpowiedział: -Jak mam Ci uwierzyć
chyba nie jestem ślepy i dobrze wiedziałem co robisz z tym kolesiem. -Nie
będę, Ci się tłumaczyć, bo po co skoro i tak mi nie wierzysz! Mówiłam Ci
już sto razy, że to tylko mój przyjaciel! -Nie tłumacz mi się, ja wiem
swoje! -Odpowiedział Sebastian i odszedł. Ewa go kochała, byli ze sobą
już troszkę więcej niż rok. Kłócili się jak każda para ale teraz
już straciła nadzieje. Siedziała jeszcze długo na ławce i nie mogła
uwierzyć w to co się stało, kiedy było juz ciemno poszła do domu.
Położyła się na łóżku i od razu zasnęła. Obudziła się rano, miała całe
opuchnięte oczy, umyła się, zjadła śniadanie poszła do Michała. Był
teraz jedyną osobą która ją wysłucha. Kiedy Michał zobaczył ją całą we
łzach przytulił ją, po chwili spytał o co chodzi ona odpowiedziała:
-Sebastian... -i wybuchła płaczem. -Nie zrozumiał? Zaraz do niego pójdę
tylko się troszkę uspokoisz dobrze? Ewa nie odpowiedziała, straciła swoją
miłość, winiła się, mówiła, że to jej wina. Wyszła z domu razem z
Michałem, odprowadził ją do domu powiedział, że nie zostawi ją w tym
stanie samej. Gdy Ewa zamykała drzwi od domu zdążył tylko krzyknąć:
"Kiedy coś uparcie gaśnie, zaufaj iskierce NADZIEI". Ale ona już nie
miała nadziei, ona już dawno wygasła. Weszła do pokoju wyjęła żyletkę z
szuflady. Nie bała się śmierci, sądziła, że tam u góry będzie lepiej.
Przejechała kilka razy żyletką po skórze, zaczęła lecieć jej krew, ale
ona nie przestawała, wbijała coraz mocniej żyletkę. Aż straciła
przytomność, straciła ŻYCIE! Wtedy zadzwonił ktoś do drzwi jej domu,
mama otworzyła Sebastianowi i Michałowi drzwi, wskazując palcem pokój
Ewy. Kiedy przekroczyli próg jej pokoju było już za późno. Wtedy dopiero
Sebastian zrozumiał co stracił, zrozumiał swój błąd.Zaczął pytać samego
siebie dlaczego jej nie uwierzył, czy tak to musiało się skończyć? Ale na
pytania było już za póżno. Przychodził codziennie na jej grób z bukietami
kwiatów, aleto nic nie dawało, nie uśmierzało bólu. Nie zabliźniało rany
którą miał w sercu. Pożyczył ścigacza od kolegi, przeholował
z prędkością rozbił się, zmarł na miejscu. Teraz tylko pozostaje nadzieja,
że są szczęśliwi w niebie, skoro na ziemi szczęście nie było im dane...
TO OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz