sobota, 30 marca 2013

Opowiadanie. ♥

  Spotkali się tak jak codziennie w parku, na tej samej ławce, o tej samej godzinie. Tylko, że dziś nie było tak jak zawsze, nie przywitali się buziakiem, nie przytulili się do siebie. Było jakoś ponuro, liście spadały z drzew, wiał zimny wiatr. Usiedli na ławce, nie odzywali się do siebie przez jakieś 10 minut, aż w końcu Ewa zapytała: -Masz zamiar jeszcze dłużej to ciągnąć? Skoro mi nie wierzysz to od razu powiedz pa, i daj sobie ze mną spokój! Sebastian odpowiedział: -Jak mam Ci uwierzyć chyba nie jestem ślepy i dobrze wiedziałem co robisz z tym kolesiem. -Nie będę, Ci się tłumaczyć, bo po co skoro i tak mi nie wierzysz! Mówiłam Ci już sto razy, że to tylko mój przyjaciel! -Nie tłumacz mi się, ja wiem swoje! -Odpowiedział Sebastian i odszedł. Ewa go kochała, byli ze sobą już troszkę więcej niż rok. Kłócili się jak każda para ale teraz już straciła nadzieje. Siedziała jeszcze długo na ławce i nie mogła uwierzyć w to co się stało, kiedy było juz ciemno poszła do domu. Położyła się na łóżku i od razu zasnęła. Obudziła się rano, miała całe opuchnięte oczy, umyła się, zjadła śniadanie poszła do Michała. Był teraz jedyną osobą która ją wysłucha. Kiedy Michał zobaczył ją całą we łzach przytulił ją, po chwili spytał o co chodzi ona odpowiedziała: -Sebastian... -i wybuchła płaczem. -Nie zrozumiał? Zaraz do niego pójdę tylko się troszkę uspokoisz dobrze? Ewa nie odpowiedziała, straciła swoją miłość, winiła się, mówiła, że to jej wina. Wyszła z domu razem z Michałem, odprowadził ją do domu powiedział, że nie zostawi ją w tym stanie samej. Gdy Ewa zamykała drzwi od domu zdążył tylko krzyknąć: "Kiedy coś uparcie gaśnie, zaufaj iskierce NADZIEI". Ale ona już nie miała nadziei, ona już dawno wygasła. Weszła do pokoju wyjęła żyletkę z szuflady. Nie bała się śmierci, sądziła, że tam u góry będzie lepiej. Przejechała kilka razy żyletką po skórze, zaczęła lecieć jej krew, ale ona nie przestawała, wbijała coraz mocniej żyletkę. Aż straciła przytomność, straciła ŻYCIE! Wtedy zadzwonił ktoś do drzwi jej domu, mama otworzyła Sebastianowi i Michałowi drzwi, wskazując palcem pokój Ewy. Kiedy przekroczyli próg jej pokoju było już za późno. Wtedy dopiero Sebastian zrozumiał co stracił, zrozumiał swój błąd.Zaczął pytać samego siebie dlaczego jej nie uwierzył, czy tak to musiało się skończyć? Ale na pytania było już za póżno. Przychodził codziennie na jej grób z bukietami kwiatów, aleto nic nie dawało, nie uśmierzało bólu. Nie zabliźniało rany którą miał w sercu. Pożyczył ścigacza od kolegi, przeholował z prędkością rozbił się, zmarł na miejscu. Teraz tylko pozostaje nadzieja, że są szczęśliwi w niebie, skoro na ziemi szczęście nie było im dane...

 

TO OPOWIADANIE NIE JEST MOJEGO AUTORSTWA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz